Mając szesnaście lat,dorośli wydawali mi się niewolnikami zarabiania pieniędzy,lakieru do włosów,ładnych ubrań,papierosów i wiecznej wędrówki poza domem,zakupami,pracą,mężem,żoną,domemUświadomiłam sobie że wszyscy dorośli kiedy byli nastolatkami inaczej podchodzili do życia.Mieli marzenia,byli wolni,szukali radości w muzyce,w pasjach,w snuciu planach na przyszłość.Potem z biegiem czasu przybywało im obowiązków i stopniowo coraz bardziej zapamnieli o tamtych szczeniackich latach,kiedy wszystko wydawało się łatwe i kiedy umieli cieszyć się z prostych rzeczy.Najbardziej bałam się tego że nawet nie zauważę momentu,w którym zacznę zamieniać się w poważną kobietę.Dla której najważniejsze jest lakier do paznokci i wyjście za mąż. Do dziś utkwiła mi pewna scena w pamięci.Wracałam z zakupami z supermarketu.Nagle przy kraweżniku staneła taksówka.Odwróciłam się i zobaczyłam kobiete biegnącą chodnikiem.Właściwie ona nie biegła,tylko usiłowała biec.W nieziemsko wysokich obcasach.Miała tlenione włosy ułożone w loki,a jej ciało obciskała czerwona sukienka z wielkim dekoltem.Kobieta z trudem stawiała kolejne kroki,usiłując dobiec do taksówki,bo ruch utrudniały jej szpilkowe obcasy,jak i wąska,krótka spódnica którą podwiewał co jakiś czas wiatr.Widać było że chłód utrudniała też spadająca torebka zawieszona na ramieniu.
To był dla mnie przykład czym jest dorosłość.Niewolnictwo swego wyglądu,pracy,rodziny
O ile łatwiej byłoby jej iść w normalnych,wygodnych butach?
Czy nie poczułaby się lepiej w sukience dopasowanej do rozmiarów jej ciała,zamiast ściskającej jak gorset ?Dla kogo się ubrała ?Gdzie się śpieszyła ? Czy naprawdę tego chciała ?Czy usiłowała zrobić na kimś wrażenie ?
Była dorosła więc teoretycznie była wolna.Ale jednocześnie wydawała mi się niewolnikiem tego co pomyślą lub powiedzą o niej inni.
Największym ograniczeniem wolności jest brak wiary w siebie,brak poczucia własnej wartości,brak wiary we własne siły.To zmusza człowieka do poszukiwania akceptacjo i potwierdzenia wartości w oczach innych.Wiem coś o tym ;)
Zrozumiałam że ta droga jest zgubna.
Wciaż dziwią mnie dorośli,którzy narzekają,że mają ciężkie życie,mało pieniędzy i za dużo kłopotów.Narzekają,marudzą że świat jest taki trudny i taki dla nich zły,brutalny a oni są ofiarami rzeczywistości.Uwierzyli że są niewolnikami własnych myśli i słabości.Zniewoleni przez własne myśli i ograniczenia,które przez sobą stawiają.Znam osoby które mimo bardzo dużych przeciwności losu są życzliwi,pozytywnie nastawieni do ludzi i otoczenia.Wiem,że to jest stan naszej podświadomości,naszego stanu ducha.
To co myślisz,co robisz.Czy jesteś zdrowy czy chory.Czy jesteś szczęśliwy czy nie zależy od stanu naszego ducha,myślenia,nastawienia
Stosunek do samego jest ważny.Czy siebie lubimy czy nie.Nie mam nam na myśli przesiąknęcia narcyzmem i pysznością ale zdrową akceptacje w bezpiecznych granicach.
Najważniejsze to być sobą i szczęśliwym.Nie patrzeć na innych.Zawsze paraliżowało mnie takie podejście"bo tak wypada","bo tak trzeba","wszyscy tak robią"nie zastanawiając się po co to robię.Bo wszyscy zakładają rodzinę,rodzą dzieci i wiecznie są zabiegani zatracając przy tym samego siebie,gdyż taka kolej rzeczy ! Ale czy daje to im szczęście i spełnienie,zadowolenie ? Wszystko zależy od świadomości,dojrzałości,nastawienia.
We wszystkim co robimy należy zachować umiar,wyważenie.I nie dać się zwariować biegnąć na oślep za pędzącym światem.Zostawiając przy tym siebie gdzieś daleko w tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz