12/29/2013

Bergund na salonach ;)





Przyznam, że burgundowe szaleństwo jest mi bardzo na rękę.
Ba! Mało tego, jest nie tylko na rękę, ale też na nogę, na szyję, na pierś i na głowę! Pozostały zaś burgund kładę na usta i chwytam w dłoń.
W  takie dni kiedy  jest  mróz,lecz obecnie go nie ma! Można kroić na kawałki i robić z niego szaszłyki, a kruki i wrony czyhają na moje życie, zaklinam rzeczywistość strojem.

Dla tych, których interesuje historia ubioru mam prawdziwą gratkę! Sweter, który tak dumnie dziś noszę, chronił mnie przed chłodami już  wieki temu, kiedy mieszkałam w brzuchu mojej mamy i nikt jeszcze nie wiedział co ze mnie wyrośnie! 


Jeśli są wśród Was wątpiący w moje blogowanie - rozumiem. Niemniej proszę Was o usprawiedliwienie, bo nawiedzili mnie goście zza wielkiej wody. Gdybym więc grała na jakimś instrumencie to z czystym sumieniem nazwałbym się człowiekiem orkiestrą.
Niestety, na ten moment jestem człowiekiem bałaganem, człowiekiem praczem, człowiekiem kucharzem, człowiekiem pracującym. Chyba tylko nie jestem Nikonem.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz