Opowiem wam pewną historie,która mówi o mnie.Parę lat temu postanowiłam się odchudzać przez pewien czas Autodestrukcyjny Potwór zwyciężał do czasu zanim zmieniłam sposób myślenia i postrzegania własnej osoby i życia.Zanim jednak to nastąpiło,wewnętrzny demon zamiast mnie wspierać kusił,podpowiadał,namawiał,podsuwał i zawsze ze mną wygrywał.Ale taka była jego misja,bo był destrukcyjny.Niszczył,unicestwiał aż w końcu zostawił mnie z niczym.Ze łzami bezsilności,że znów poległam.Z nienawiścią do samej siebie.Z wściekłością i narastającym poczuciem,że nic mi się nie uda.
Pamiętam ten dzień,jak szłam ulicą,wtedy był pierwszy dzień mojej diety odchudzającej.Wszystko jedno ile,najważniejsze byle coś zgubić,a najważniejsze w tym wszystkim żeby udowodnić sobie że osiągnę to co sobie postanowię.Idę więc.Trochę głodna,bo oczywiście wtedy głupio podchodziłam do odchudzania i usiłowania siebie głodzić.Wydawało mi się że skoro ćwiczę silną wolę i chcę sobie sama udowodnić że panuje nad swoim życiem,to odmawianie sobie śniadania jest jednym z elementów treningu.Byłam oczywiście w błędzie !
Świeci słońce,mijam ludzi.Uśmiecham się pod nosem.Głodna ale dumna! Stukam butami o chodnik. Haloo Ostrzeżenie dobiega głos z mojej głowy Cukiernia!
-Nie idę- Mówię w myślach ja się odchudzam!
Ale wewnętrzny głos zakłóca moje myśli i zachęca aby zajrzeć do środka i powąchać roznoszący się w powietrzu apetyczny zapach słodkości.Ulegam mu i z nieśmiałością zaglądam do małej,przytulnej ciastkarni.Która w tym momencie wydaje mi się rajem i ukojeniem dla wszystkich moich zmysłów.Stoję przy małej gablocie i oczami pożeram ciastka.Wyobrażam sobie że zjadam wszystkie.Te tuczące ptysie z kremem,te babeczki z czekoladą i te torty.Zawsze sobie odmawiałam,pilnując się.Oddalając od siebie pokusę pochłonięcia kawałku. tortu,oczywiście z różnym skutkiem.
Kupuję i czuje się jak małe dziecko.W tym momencie nie liczy się dla mnie nic.Suchym z tęsknoty głosem proszę o ciastko oblane czekoladą.Już wyobrażam sobie to cudowne wrażenie kiedy słodki smak dotyka mnie od środka,wypełni moje usta,dotrze do krwi,rozleje się po całym moim ciele.Łakomie patrze jak ekspedientka zawija ciastko w biały papier.Tak niech go zawija.Chce mieć dodatkową przyjemność z rozwinięcia tego pakunku,kiedy wydobędzie się z niego zapach mojego ciastka.
Ja chwycę go w palce i będę go jeść!
Znacie to może ?
Wyszłam ze sklepu.Nie chciałam aby ktoś był świadkiem randki z moim ciastkiem oblanym czekoladą.Ale nie odeszłam daleko,bo zbyt niecierpliwie na to czekałam.Wystarczyła pierwsza ławka jaka stanęła na mojej drodze,murek,na którym można usiąść.Schodek,krawężnik.Byle stanąć,przysiąść,zanurzyć się w zakazanej
słodyczy.
Dieta ? Jaka dieta ! Przecież ciastka są dla ludzi a odrobina przyjemności nikomu nie zaszkodzi.
Ciastko pożarte.Do ostatniego okruszka.Kiedy byłam jednak w połowie głos od środka mówił mi:
- Zjadłaś pół wystarczy Ci !
Nie słuchałam go mając przed sobą przepyszne ciastko zatracałam się z każdym kęsem,pragnąc więcej i więcej !
Ciasto zjedzone.Został tylko biały papier a na nim kilka okruchów.
Kiedy euforia zjedzenia smacznej łakoci minęła zdałam sobie sprawę że to naprawdę było ciastko,które natychmiast poczułam w biodrach.
Siedziałam na ławce i czułam ogarniający mnie niepokój i budzącą się fale nienawiści.Ogarniająca mnie bezradność,smutek,żal.Wciąż zadając sobie pytanie Jak mogę osiągnąć cokolwiek,jak nie umiem dotrzymać obietnicy jaką sobie założyłam?
W głowie nakreśliłam sobie obraz siebie tłustej jak beczka.Patrząc na siebie z obrzydzeniem i znacznym niesmakiem na ustach.
Wydawało mi się,że muszę udowodnić sobie i innym że coś jestem warta! Jednak tylko mi się wydawało
Musiałam to przejść! Zaczynając od wewnętrznego demona kuszącego słodkościami.Jak i mając nadmiernie silną wole.Ciągle walcząc ze sobą i doprowadzając się do opłakanego stanu 42 kg.Złe doświadczenia nauczyły mnie cieszyć się życiem,doceniać każdy dzień i czerpać radość z każdego poranka.Nie chciałabym wymazać je z pamięci gdyż są częścią mnie.One mnie ukształtowały i sprawiły że teraz inaczej podchodzę do świata.Warto było doświadczyć wszystkie klęski i porażki.Przeżyć smak rozgoryczenia,aby na nowo żyć ! Jestem przez to mocniejsza i bardziej wytrwała na przeciwności losu.
Ściskam Jeanette;)
O jak to znam! Odmawianie sobie śniadania zdrowego, by resztą grzechów wszystko zastąpić w późniejszym czasie i robienie tak by nikt nie zauważył.
OdpowiedzUsuńWspomienia są po to by nie zapominać kim się było i so doprowadziło do tego jakie jesteśmy teraz.
Mam nadzieję, że zawsze będziesz się cieszyła z każdego poranka i go doceniała :)
też mam taka nadzieje ;) i wierze że do tego juz nigdy nie dojdzie ;) i będziemy cieszyć się każdym dniem ;)
OdpowiedzUsuńnajważniejsze aby zachować umiar;)