Za pewnie zapunktuje u Panny Leny. Dostrzegałam potencjał słynnej myszki i wyraziłam to przez garderobę - oto co myślą. Zresztą przyznam, że siebie też zaskoczyłam - niespodziewanie dobrze czuję się w Mikiswetrze,.Za pewne powiedziałaby, że ubraniowo raczej jestem bliżej plebsu niż arystokracji , a Myszka Miki jest moim obiektem pożądania czyli utajonym życzeniem. W drodze kompromisu zaprosiłam ją do domu pod postacią swetra, ale nadal występuje w moich marzeniach sennych. I gdyby moi bliscy byli świadomi tej patologii to pierwotny aplauz zamieniłby na ogromną dezaprobatę i demonstracyjnie podpaliby sweter i wywalili przez okno. Dlatego postanowiłam wyprzeć Freuda ze swojej świadomości.
A kysz.!
Pisząc
posta zajadam soczyste jabłko: smakuje,dotykam i wącham.Bacznie przy
tym przyglądam się poczynaniu rozbrykanej Panny Leny,która odkrywa pod
palcami idealne kształty wszelakich przedmiotów codziennego użytku.;)
Koniec
Końców postanowiłam "pójść po rozum do głowy : i "ubrać się jak na mój
wiek przystało" ..bo "wstyd się ze mną pokazać na ulicy"!.Poszlam więc grzecznie do swojego zacisznego kąta gdzie znajduje się MOJA SZAFA i zamieniłam JAK ZA DOTKNĘCIEM CZARODZIEJSIEJ RÓŻCZKI Bajkową kreacje,wyjętą prosto ze szklanego ekranu telewizora na prozaiczną stylizacje dnia codziennego;)
ŚCISKAM ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz